top of page


          Kiedy jedenaście lat temu w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki pierwszy raz 

pokazywałam moje wideo „Church is a girl” 

nie przewidziałam tego, że stanę się wówczas prorokiem stylu ewangelizacyjnego nowego papieża.

                                                                                               Bo oto po niedługim czasie od wydania

mojej piosenki dotyczącej tego, że kościół powinien otworzyć się na akcenty i cechy kobiece świeżo upieczony i mało znany jeszcze Papież Franciszek zaczął wprowadzać nową, miękką strategię ewangelizacyjną. Jego działania opierały się na zaletach jakie płyną z używania soft power i otwierania się na pewne tematy, do których kościół do tej pory był sceptycznie nastawiony. Oczywiście jak każdy pontyfikat też nie był bez wad niemniej jednak wiele mądrości świętej pamięci Ojca Świętego zapadło w moją pamięć i do tej pory przypominam je sobie w trudnych momentach mojego życia. Śmierć Papieża Franciszka odbyła się niedługo po tym jak obejrzałam film „Konklawe” w reżyserii Edwarda Bergera, który wywarł na mnie ogromne wrażenie i prosił się o głębszą analizę mojego autorstwa gdyż dostrzegłam w nim wiele elementów ważnych i pomijanych przez środowiska konserwatywne, a które dają wiele znaczących refleksji na temat kościoła i wiary.

      Film opowiada o procesie wyboru nowego papieża w odizolowanych od świata watykańskich pomieszczeniach. Wizja autora próbuje nakreślić atmosferę przebiegu procedury pełnej napięć i wątpliwości jakie towarzyszą kardynałom wybierającym nową głowę kościoła, co podkreśla niepokojąca muzyka imitująca skrzypienie uchylania jakiś tajemnych drzwi, drzwi, za którymi nie wiemy czego możemy się spodziewać. Niestety publiczne refleksje wokół filmu zdają się krążyć wokół jego powierzchniowej interpretacji czyli skandalu przedstawienia przyszłego papieża jako osoby, która posiada dodatkową macicę, co od razu nasuwa interpretację,  że gdyby papież był kobietą to kościół wreszcie będzie bez winy. Taką interpretację podkreśla nadanie mu imienia Innocenty czyli niewinny. Zastanawiam się tylko czy całe zamieszanie wokół tej macicy nie było poniekąd strategią marketingową aby poprzez internetowe burze napędzić promocję i sprzedaż produkcji robiąc mu zasięgi. I choć ten kontrowersyjny ale i dosyć przewidywalny akcent  w dzisiejszej branży filmowej też nasuwa pewne refleksje to tak naprawdę zdaje się, że przesłania wszystkim oburzonym całą resztę filmu i to, że przecież z innych powodów niż macica kardynał Benitez został wybrany papieżem. I tutaj właśnie zaczyna się prawdziwa głębia i drugie dno tego bardzo ciekawego filmu.
      Zanim nakreślę tą głębię przypomnę, że film ma niesamowity klimat, konsekwentną elegancką i dostojną graficzną estetykę w odcieniach „back, red, white”. Marmury w pokojach, minimalistyczne kwadraty, geometria brył, chłodne kolumny skontrastowane z soczystą czerwienią szat kardynałów dodają elegancji i wysmakowania produkcji. Ekranizacja oddala również skojarzenia przestrzeni kościelnych z zatęchłymi meblami z poprzedniej epoki jak i również przezłoconymi do bólu drogimi ornamentami, które mogłyby sugerować zbytną rozrzutność i przepych instytucji. Watykan przedstawiony został jako elitarne, nowoczesne miejsce spotkania kościelnych dostojników, którzy palą e-papierosy i podczas przerw obiadowych popijają dobrym winem ravioli pieczołowicie przygotowane i podawane na tacach przez siostry zakonne.

     Bohaterowie niczym stratedzy wojenni
     Najmniej elegancki z tych wszystkich schludnych wnętrz wydaje się pokój kardynała Lawrenca jak i również jego sposób dotarcia do Watykanu pieszo  (a nie limuzyną) ściskając w ręku powycieraną, skórzaną aktówkę. Od samego początku na twarzy głównego bohatera widać ciężar zadania, które ma wykonać. Najchętniej by z tamtąd uciekł i wogóle się w nic nie mieszał ale wola papieża akurat jego kazała tam sprowadzić, co nadaje pewnej tajemniczości całej sytuacji. Lawrence jest osobą obdarzoną większą refleksyjnością i wrażliwością od swoich kolegów ale też brakuje mu czasem stanowczości i mota się niejednokrotnie ulegając naciskom bardziej wpływowych hierarchów. Widać często, że sytuacja go przerasta i nie wie w niektórych momentach zupełnie co zrobić. Zmaganie się z kryzysem modlitwy i charakterem powołania czyni go bardzo autentyczną, wielowymiarową postacią, na której spoczął ciężar i odpowiedzialność za poprawne przeprowadzenie procedury wyboru przyszłej głowy kościoła.
  Rolę antybohatera odgrywa tutaj włoski tradycjonalista o impulsywnym usposobieniu - kardynał Tedesco, przeciwko któremu jednoczą się kardynałowie o liberalnych poglądach aby niedopóścić do „cofnięcia” kościoła o sześćdziesiąt lat.  Jego zatwardziałe poglądy, wybuchowy temperament i nieprzebieranie w słowach czyni go kompletnie nieprzewidywalnym jako przyszłej głowy kościoła a największym atutem jaki przybliża go do papieskiego tronu jest fakt, że pośród innych kandydatów nie ma nic za uszami, ani skandali seksualnych ani korupcyjnych.  
  Przeciwko konserwatywnej „bestii” walczy w pierwszym rzędzie kardynał Bellini, który nie tylko jako postępowiec wydaje się mieć największe szanse  ale również jako przyjaciel świętej pamięci Ojca Świetego, z którym co wieczór spotykał się na partyjki szachowe, w których mentor wyprzedzał go o osiem ruchów do przodu. Widać po nim, że zostanie Papieżem wcale mu się nie uśmiecha  ale w obliczu walki z cholerycznym tradycjonalistą Tedesco jest w stanie przyjąć na siebie ten ciężar. Wielka tolerancja liberała  okazuje się jednak krucha kiedy jego kandydatura ma za mało głosów i sam zaczyna mobbingować, manipulować  i naciskać emocjonalnie na Lawrenca żeby nakłonił swoich wyborców do przekierowania głosów na Belliniego. To on pierwszy w filmie wykrzykuje, że to co się dzieje to prawdziwa „Wojna!” oraz sugeruje spalić raporty, które mogłyby oczernić innego kardynała a co za tym idzie znowu zniszczyć wizerunek instytucji. Niestety ale to właśnie przez takie sytuacje  jak zatajanie poważnych naruszeń kościół najwiecej ucierpiał i postać postępowego Belliniego z każdą sceną traci w oczach odbiorcy.
  Innym znaczącym kandydatem na objęcie tronu papieskiego jest kardynał Tremblay.  Niech nas nie zmyli spokojny i bogobojny ton głosu naszego duchownego gdyż i na niego są poważne zarzuty, które potrafi odpierać zaciętym zaprzeczaniem i zbywaniem rozmówcy odwracaniem się do ekspresu do kawy abby zrobić sobie espresso. Jego orężem nie jest nieokiełznana ekspresja jak u Tedesco ale  przypominanie ciepłym do bólu głosem o tym żeby Lawrence był ostrożny. Ciarki przechodzą nam po plecach po tak opiekuńczym ostrzeżeniu wpływowego hierarchy.
  Największą uwagę przyciąga ciemnoskóry kardynał Adeyemi, którego kandydatura wprowadza afrykański akcent do walki o tron papieski. „Czarny” papież mógłby odpowiedzieć na zapotrzebowanie na poprawność polityczną w kościele i stać się istną ikoną naszych czasów. Niestety i ten mocny zawodnik również okazuje się szybko wątpliwy kiedy na jaw wychodzi jego seksualny epizod z młodszą siostrą zakonną, którego owocem było dziecko. Kiedy sprawa wychodzi na jaw nie potrafi się pogodzić z tym, że nie będzie mógł objąć papieskiej posługi, której tak bardzo oczekiwał na co reaguje płaczem niczym dziecko.  
  Kardynał Benitez to tajemniczy kardynał o indiańskich rysach twarzy, który spędził wiele lat na misji na terenach objętych wojnami jak Afganistan. Pojawia się na konklawe jako brakujący element, którego nikt nie przewidział ale też jako osoba spoza mocno uplecionej, hermetycznej siatki koleżeńskiej dzięki czemu nie budzi żadnego zagrożenia. Odrazu ujawnia swoją pokorność modlitwą przed obiadem oraz przypomnieniem w niej nowym kolegom o głodujących biedakach  i siostrach zakonnych, które przygotowały posiłek. Szybko kupuje sympatię widowni za ekranem swoim radosnym uganianiem się za uroczymi żółwiami w watykańskim atrium w czasie kiedy inni toczą nerwowe rozmowy i planują kolejne strategie na polu watykańskiej bitwy o władzę. W punkcie kulminacyjnym, w którym dochodzi do ostrej kłótni i agresywnego podziału między kardynałami Benitez nagle ujawnia swoją odwagę poprzez mowę, która z jednej strony pokazuje atut jakim jest jego doświadczenie prawdziwej wojny i chęć łączenia przeciwieństw ale też z drugiej lekką naiwność pełnymi nadziei słowami o przyszłości kościoła w klimacie mądrości Paulo Coehlo. Mimo wszystko jak widać ta naiwność spowodowała, że to on ostatecznie zebrał najwięcej głosów. Czy hierarchowie pomyśleli sobie, że będzie ich marionetką, którą będą sterować nie wiedząc jednocześnie, że przez cały przebieg konklawe był osobą, która pomimo nacisków nie zmieniła sposobu swojego głosowania? Co może świadczyć kadr pokazania go w mrocznej aurze od tyłu w momencie czytania informacji o zamachu? Czyżby montaż chciał nam zasugerować jego powiązanie z tą terrorystyczną sytuacją? Czy przez taki zabig autor filmu chciał zasiać w nas wątpliwość co do faktu, że nikt nic nie wie o naszym przyszłym papieżu i czy nie skrywa on jednak jakiejś tajemnicy? Czemu również nie zgłosił prowadzącemu konklawe informacji o stanie swoich kobiecych chromosomów wcześniej? Niewinny ten nasz Innocenty czy jednak nie do końca?
  W całym tym hermetycznym kole mężczyzn pojawia się jednak i kobieta, której obecność okazuje się bardzo istotna. Siostra Agnes przyodziana w granatowe szaty, ktore symbolizują mądrość i inteligencję przypomina hierarchom w kluczowym momencie że  mimo tego, że siostry zakonne mają „być niewidzialne ale Bóg obdarzył je wzrokiem i słuchem”, którego nie zawaha się użyć. Z początku ta bohaterka wydaje się nie mieszać do sprawy ale z rozwojem akcji staje się odważniejsza. Pomaga nawet Lawrencowi w prowadzeniu jego śledztwa i przymykania oczu na łamanie kolejnych zasad konklawe w imię  wykrycia poważnych nadużyć kandydatów do tronu papieskiego.
  Choć figura byłego Papieża pojawia się w filmie jako bezwładny i ciężki trup to jednak przez cały czas czujemy jego obecność poprzez fakt,  że przed swoją śmiercią postanowił zaaranżować szczegóły przyszłego konklawe. Zarówno wybór na prowadzącego przebieg wyborów Lawrenca, jak i sprowadzenie Beniteza odizolowanego od hermetycznej siatki hierarchów jak i zwolnienie przed śmiercią Tremblaya i ukrycie w skrytce obciążających go dokumentów pokazuje, że papież przez ostatnie miesiąca życia bardzo wnikliwie obserwował potencjalnych kandydatów i nikomu nie ufał. To tez podkreśla spostrzeżenie jak pełna samotności i ciężaru jest rola głowy kościoła otoczonego przez hermetyczne środowisko, które z czasem również może zacząć ulegac pokusom i stawać się ułomne. 

 

   „To jest Wojna!”
  Od początku mamy wrażenie, że śmierć Papieża nie jest zbyt bardzo ważna ale to, kto zostanie po nim wybrany. Tu nie ma czasu na rzewne wspominki i wzruszenia. Tu trzeba szybko brać się do walki o władzę i utrzymanie w ryzach instytucji. Kardynałowie są tutaj przedstawieni nie jako świętobliwi, duchowi ojczulkowie tylko z krwi i kości mężczyźni, kościelni politycy i stratedzy którzy pouczają się wzajemnie i wytykają rywalom zbytnią ambicję lub zbyt mały wgląd we własne serca. Najbardziej wyrazistym motywem obrazującym ich upodobanie do rozgrywania sytuacji świadczą momenty siedzenia na turkusowych fotelach, które przypominają te stadionowe. Wygląda to jakby przygotowywali się do tworzenia ustawień pozycji zawodników w drużynie przed meczem piłkarskim. Tutaj nie ma miejsca na bycie miękkim czy służenie Bogu, za co zostaje krytykowany Lawrence przez Belliniego. Tutaj trzeba się opowiedzieć po jednej ze stron bo inaczej jest się wrogiem. To zawsze przypomina przytaczanie przez żarliwych zwolenników jednej opcji biblijnego tekstu o ciepłej i zimnej wodzie”  i wykorzystywania go jako manipulanckiego sofizmatu, który wyklucza więcej niż dwie opcje do wyboru. Za taką postawą kryje się zawsze lęk przed utratą kontroli większy od bogobojności.  Złamanie zasad konklawe i pieczęci dla sprawdzenia czy kandydaci nie mają jakiś przewinień  wydaje się większym grzechem niż udowodnienie ich win. Ta manipulacja sumieniami w intencji obrony wadliwych mechanizmów instytucji pokazuje trafnie aktualność tematu.


   Obraz kościoła i poprawność polityczna
  Jednym z największych zarzutów jaki słyszy się od przeciwników filmu jest pogląd, że film pokazuje tylko stronę negatywną kościoła uwikłanego w skandale seksualne i korupcyjne. Czy tak rzeczywiście jest w filmie? Z siedmiu postaci przedstawionych w fabule na dwie są twarde dowody popełnienia przestępstwa. Jest to zatem jednak mniejszość. Można by się doszukiwać ułomności w dwóch głównych rywalach Tedesco i Belliniego jednak są to raczej kwestie związane albo ze zbyt skrajnymi poglądami i nieokiełzanymi temperamentami albo ułomnościami do manipulowania. Dwie postacie zostały przedstawione raczej bez większych zarzutów choć i u nich można by się doszukiwać wad jak łamanie zasad konklawe. Film zatem nie przedstawia kościoła jednoznacznie w świetle negatywnym ale bardziej wielowymiarowo ze swoimi wadami i zaletami co uosabiają jego bohaterowie choć faktycznie ciężko znaleźć tu postać całkowicie nieskazitelną, chyba że postać byłego Papieża…
Innym zarzutem jest finałowa scena, w której przyszły papież ujawnia Lawrencowi, że oprócz organów męskich posiada rownież dodatkowo kobiece narządy, co odczytywane jest jako kierowanie kościoła w stronę kierunku Lgbt itd. Kiedy Benitez wypowiada słowa, że nie poddał się operacji wycięcia kobiecego organu usprawiedliwia to argumentem, że Bóg go takiego stworzył co odrazu nasuwa skojarzenia z teledyskiem Lady Gagi „Born this way” gdzie pojawiają się słowa o tym, że Bóg nie popełnia błędów i to jacy się rodzimy to jego zamysł. Oczywiście słowa te można interpretować na wiele rożnych sposobów niemniej jednak przyszły papież w filmie odnajduje w tym swoje powołanie bycia pomiędzy przeciwieństwami tego świata. Biorąc pod uwagę fakty, że według prawa kościelnego papieżem może zostać tylko mężczyzna sytuacja ta insynuuje, że gdyby mogła zostać nim kobieta to mogłaby uratować tą instytucję. Czy naprawdę by tak było nie wiemy. Niemniej jednak cała ta uznawana za poprawną politycznie sytuacja w filmie zostaje skontrastowana motywami, które raczej łamią takie założenia jak przedstawienie czarnoskórego jako winnego wykorzystania seksualnego młodej siostry zakonnej jak i nasuwanie bardzo mocnych skojarzeń z zamachami bombowymi autorstwa wyznawców islamu. Można zatem powiedzieć, że film wcale nie przymyka oka na to że niewinni mogą być ludzie o ciemnym kolorze skóry i wyznawcy islamskiej religii co czyni go o wiele bardziej autentycznym i nie do końca poprawnym politycznie dziełem.     

     Pewność, jedność i znaki od Boga
     Pierwszym wyrazistym punktem zwrotnym w filmie jest moment, kiedy Lawrence podczas swojej homilii pierwszy raz przemawia do zebranych kardynałów słowami „Jednego grzechu boję się najbardziej - Pewności. Gdybyśmy mieli tylko ją bez cienia wątpliwości nie byłoby żadnej tajemnicy. Jeśli nie byłoby tajemnicy to tedy nie potrzebowalibyśmy wiary”. Ta sytuacja po raz pierwszy wywołuje poruszenie i podnosi pytanie na jakim gruncie powinien jednać się kościół. Przypomina nam się odrazu poprzednia scena, w której tradycjonalista Tedesco wyraża swoje ubolewanie, że poprzez wyeliminowanie Mszy Trydenckiej przez byłego Papieża nie ma co spajać wierzących jak wspólny język łaciński. Abstrachując od tematu wycofania samej Mszy Trydenckiej  jego koncepcja zdaje się dotyczy chęci łączenia ludzi tylko poprzez zewnętrzna formę jaka jest język. Tedesco z jednej strony optuje za powrotem do łączenia ludzi językiem tradycji a jednocześnie sam stosuje język nienawiści w stosunku do imigranckich wyznawców islamu nazywając ich „zwierzętami”. Innym zagrożeniem dla „jedności” pokazuje w filmie poczucie totalnej pewności hierarchów co do swoich przekonań. Ten brak cienia wątpliwości co do swoich stanowisk jest właśnie źródłem wojny w Watykanie. Żaden z kandydatów bowiem nie potrafi spojżeć choć przez chwilę oczami przeciwnika aby zweryfikować własną optykę patrzenia na świat.
Wątpliwość pojawia się tutaj jako czynnik główny potrzeby wiary, do której potrzebne jest istnienie tajemnicy a o tej zdaje się, że zupełnie zapominają walczący ze sobą dostojnicy kościelni. Ich pewność rozbija niespodziewanie moment dostania się odłamów wybuchu do Kaplicy Sykstyńskiej, w której odbywa się głosowanie. Lawrence wrzucający właśnie do urny swój głos zostaje powalony na ziemię pod wpływem zwalającego się na niego tynku wyglądając jak przygnieciony meteorytem papież z rzeźby Maurizio Cattelana. Scena ukazuje wielki ciężar jakiego doznaje prowadzący konklawe jako potencjalny przyszły papież oraz odpowiedzialność jaką musiałby udźwignąć. Ten moment zmienia zupełnie bieg wydarzeń i daje możliwość zwrócenia na siebie uwagi mało znanego wszystkim indiańskiego Beniteza. Ten nieprzewidywany wybuch nie tylko zmienia bieg wydarzeń ale też ukazuje istnienie tajemnicy i tego, że w tym całym procesie Konklawe może istnieć jeszcze jakaś inna tajemnicza siła. Ujawnia się ona również w momencie, kiedy po złamaniu pieczęci chroniących dostęp do pokoju Papieża Lawrencowi nie udaje się odnaleźć dowodów na nadużycia kardynała Tremblaya. Wtedy niczym w baśni o kopciuszku, który płacze w kryzysowej sytuacji pojawia się dobra wróżka, której czary zmieniają jego losy i Lawrence odnajduje tajną skrytkę z obciążającymi Trembleya dokumentami w łóżku byłego papieża.
Trzecią sceną, w której czujemy przebłysk tajemniczej siły jest moment kiedy pojawia się niespodziewanie żółw obok Lawrenca pogrążonego w dylemacie po rozmowie z Benitezem ujawniającej, że ma kobiece chromosomy. Prowadzący konklawe zamiast wstrzymać procedurę ujawnienia świeżo wybranego papieża postanawia w tym czasie przenieść żółwia do wody w watykańskim atrium. Ratując zwierze zdaje się jednocześnie zdawać na tajemniczy znak i postanawia zawierzyć się Bogu w tym co się wydarza. Zaraz potem widzimy go przez chwilę unoszącego się nad ziemią niczym w symbolicznej lewitacji, co może symbolizować, że wykonał powierzone mu zadanie. I choć następnego dnia nadal budzi się ociężały to kiedy wgląda przez okno widzi trzy wybiegające na dwór młode siostry zakonne niczym znak zapytania o to jak jego decyzje podczas konklawe przełożą się na przyszłą historię kościoła.
Można to odczytywać tak, że z tych wymienionych scen jednak przebija się refleksja o tym, że nie kogo z nas nie ominą w życiu sytuacje, w których nie będziemy wiedzieli co robić i być może jedyną opcją w takich momentach jest zdanie się na Boga i jego prowadzenie. Zawierzenie mu i oddanie swoich problemów oraz zwracanie uwagi na subtelne znaki mogą rozjaśnić nam kierunek a nie tylko zdawanie się na racjonalne spekulowanie i zawierzanie wszystkiego ludzkiej sprawczości.
Z drugiej strony jak rozeznawać, które znaki są od Boga, a które sytuacje mogą być od złej siły co uosabia spoglądanie Lawrenca na sufit z freskami przedstawiającego diabła?  
Czy  działanie Boga byłoby powiązane z zamachem terrorystycznym, uciekającym żółwiem czy raczej ludzkim płaczem po którym Lawrencowi sprawa się rozjaśnia? Jak umieć dobrze wsłuchiwać się w znaki od Boga w obliczu podejmowania wyborów, które mogą mieć długofalowe konsekwencje? Te kluczowe pytania dla wierzących stawia film i pozostawia nas w zawieszeniu pełnym ważnych duchowych refleksji.  
  Macica, kobiety i patriarchat
Oglądając film mamy wrażenie, że dopóki w kościele dominuje męski pierwiastek dopóty kościół będzie wadliwy i podatny na nadużycia. Taką hipotezę wyraża pozytywne przedstawienie postaci odnoszących się do kobiet siły jak przełożona siostra Agnes. Oczywiście, że gdyby w kościele było więcej kobiecego akcentu na szczycie hierarchii to instytucja inaczej by wyglądała ale czy wtedy również nie pojawiły by się kolejne obozy, wojny i podziały? Nie zmienia to faktu że wpływ kobiet na kościół jest bardzo istotny i na pewno nie przymrużałyby oczu na wiele nadużyć ale czy tylko płeć męska ma tendencję do zła, wojny, ranienia i niszczenia? Myślę, że drugorzędną kwestią jest to czy w kościele będzie patriarchat, matriarchat czy partneriarchat bo o wiele ważniejsze jest to  czy będą kierować nim mądrzy ludzie, którzy są naprawdę w relacji z Bogiem. Dlatego tak istotna na takie tematy jest dyskusja a nie wojna i okopywanie się na przeciwstawnych pozycjach. Kultura poprzez takie filmy jak „Konklawe” podnosi kluczowe pytania ale też nie daje nam oczywistych odpowiedzi.    


    Hermetyczna siatka i błędne koło zatajania
  Jedną z konkluzji filmu jest spostrzeżenie, że kościół najbardziej potrzebuje w swoich szeregach tych, którzy z dala od hierarchicznych hermetycznych powiązań potrafią służyć Bogu w prawdziwym świecie. Ci, którzy siedzą za murami Watykanu na cieplutkich posadkach i grywają wieczorami z Papieżem w szachy ani nie widzą wszystkiego dobrze z ani nie doświadczyli prawdziwego zła tego świata. Duży wpływ mogą mieć ci, którzy niekoniecznie siedzą na wysokich stanowiskach ale którzy z boku przyglądają się wszystkiemu. Dzięki takiemu dystansowi mogą dostrzec i usłyszeć więcej oraz zainterweniować w odpowiednim momencie wpływając na losy kościoła jak odważna siostra zakonna.  
Niemniej jednak największy dramat sytuacji w filmie polega na tym, że nawet wybrany papież okazuje się wadliwy gdyż zataił jednak pewną informację i abstrahując od tego jaką ma płeć czy takiemu papieżowi nadal można będzie ufać? Czy w imię walki z tradycjonalistami kłamstwo liberalnych może uświęcać środki? Największe błędy kościoła nie wynikają z tego, że poprzedni papieże nie mieli macicy ale z tonięcia w siatce poklepujących się po plecach powiązań, usprawiedliwiających zło i zasłaniających zdrową optykę patrzenia na prawdziwy świat, bez której nie da się dobrze służyć Bogu i ludziom.



 


 

KONKLAWE
- Czy Papież powinien
mieć macicę?
(Analiza filmu ze spojlerami)

ADU_Ada_Karczmarczyk_konklawe3.jpg

© 2023 by Mission Gallery. Proudly created with Wix.com 

500 Terry Francois St. San Francisco, CA 94158

  • Facebook Clean
  • Twitter Clean
bottom of page